Przed samym nadejściem rozkazu natarcia — wspomina o walkach pod Nadarzycami ppor. A. Hofman, dow. 2 komp.i 7 pp — Niemcy otworzyli do nas zmasowany ogień. Wydawało się, że wyjście do ataku z zagłębienia, w którym znajdowaliśmy się, jest wprost niemożliwe. Dłużej jednak w tym ogniu leżeć nie było można. I wówczas to spojrzałem w lewo i zobaczyłem, jak kobieta oficer podrywa do ataku swych żołnierzy — byli to moździerzyści 82 mm. Jesteśmy zdziwieni ich odwagą, tymczasem oni są już daleko na przedpolu. Wokół nich rwą się pociski, lecz jakoś nikt nie ginie. Tylko fontanny błota ukazują miejsca wybuchów. Po chwili spotykam wzrok plut. Fredka. Kiwam mu głową, że tak. Podrywa więc drużynę. Biegnę i ja. Obok widzę kaprala Popławskiego z jego drużyną. Wreszcie dopędzamy moździerzystów, którzy już prowadzą ogień. Podrywamy się do dalszego ataku. Patrzę w lewo — szukam swoich karabinów maszynowych — lecz widzę ponownie biegnącą kobietę oficera. Dziwi mnie jej odwaga i energia. Wyraża się ona w sprawnym dowodzeniu moździerzami, które nie zaprzestają prowadzenia ognia. Naraz dostrzegam, jak w pobliżu tej rzeczywistej bohaterki rozrywa się pocisk artyleryjski. Widzę, jak ona jakby znieruchomiała, potem powoli opadły jej ręce a po chwili osunęła się na ziemię. W dniu następnym zacząłem rozpytywać się o nie znaną mi kobietę oficera bohatera. Dowiedziałem się, że była nią chor. Irena Kruszewska, która zmarła na skutek odniesionych ran.