Mjr Kajetan Łobowicz, zam. w Malborku: „Umocnienia Wału Pomorskiego były oparte o naturalne przeszkody: wzgórza, lasy i jeziora, które zapewniały dobre warunki obronne. Posiadaliśmy przewagę w piechocie, ale chwilowo prawie zupełnie byliśmy pozbawieni artylerii i czołgów. Brak było paliwa, amunicji i żywności. Szczególnie ciężkie walki toczyły się o Podgaje. Jest to duża wieś, leżąca przy drodze biegnącej z Jastrowia na północ od Lędyczka. Od wschodu otacza ją zwarte pasmo lasu. Walczyliśmy zacięcie. Dosłownie każdy metr ziemi musiał być zdobywany. Poszczególne punkty terenowe przechodziły kilka razy z rąk do rąk. Już sam początek walk był dla nas niepomyślny. Jedna z kompanii została wysłana na rozpoznanie obrony niemieckiej. Ledwo jednak żołnierze wysunęli się z lasu, zostali zasypani tak wściekłym ogniem, że czym prędzej musieli się wycofać. Natychmiast posłano im na pomoc 4 Kompanię 2 Batalionu. Wpadła ona jednak w zasadzkę hitlerowską. Zawrzała krótka, dramatyczna walka. Kompania mocno brocząc krwią szukała rozpaczliwie wyjścia z zasadzki, ale wszystkie drogi były zamknięte. Wielu żołnierzy poległo, pozostała garstka (ok. 30 ludzi) wpadła do niewoli. Los ich był straszny. Hitlerowcy skrępowali ich drutem kolczastym, a następnie żywcem spalili w stodole. Rano, 1 lutego, pododdziały pułku znów poderwały się do szturmu. Jednemu z batalionów udało się zepchnąć ubezpieczenia bojowe nieprzyjaciela, ale z chwilą podejścia do wioski ogień z broni maszynowej przydusił żołnierzy do ziemi. Tymczasem do linii frontu podchodziły pozostałe pułki 1 Dywizji. Do walki został rzucony 1 Pułk, który otrzymał zadanie współdziałania z 3 Pułkiem w okrążeniu i zniszczeniu nieprzyjaciela w Podgajach oraz rozwinięcia natarcia na zachód. Za nim ciągnął również 2 Pułk rozwijając swe bataliony na polu od lewego skrzydła 1 Pułku. Jednakże natarcie naszych oddziałów znów załamało się pod wściekłym ogniem hitlerowców. Równocześnie nieprzyjaciel zaciekle kontratakował nie licząc się z ponoszonymi ofiarami. Sytuacja stawała się coraz poważniejsza, a równocześnie irytująca. Hitlerowcy mieli świetne stanowiska, w bród pocisków, czego niestety brak było żołnierzom polskim, bowiem skąpe zapasy amunicji wyczerpywały się, a zaopatrzenie zupełnie ustało. Ale ludzi ogarnął już szał bojowy. Kompanie przedzierały się przez zwały śniegu, krwawiły, padały, podnosiły się i uporczywie parły do przodu. Cały dzień i noc trwały zacięte walki, które jednak nie przyniosły rozstrzygnięcia. Nadeszły wiadomości, że także kawalerzyści radzieccy działający na prawym skrzydle 1 Armii WP prowadzą bardzo ciężkie walki na północ od Podgajów. Nawiązano z nimi łączność i ustalono zasady współdziałania w celu przełamania oporu wroga. 2 lutego 1945 r. o godz. 9.00 miało wyjść ogólne natarcie na Podgaje. Nieprzyjaciel jednak uprzedził nasze wojska. Przy wsparciu artylerii wyruszył jego kontratak na 12 Pułk Kawalerii radzieckiej współdziałającej z Polakami. Po odparciu Niemców przeszliśmy do ataku. W ciężkich walkach wdarliśmy się do Podgajów. Na pododdziały polskie zwalił się grad pocisków artylerii i broni maszynowej wroga, 3 Pułk został wypchnięty z wioski. Tymczasem wycofująca się z Jastrowia w kierunku Podgajów kolumna piechoty hitlerowskiej natknęła się na bataliony polskie, przedarli się przez ugrupowanie i uderzyli na tyły 1 Pułku Piechoty. Tak więc w godzinach popołudniowych 2 lutego znów znaleźliśmy się na pozycjach wyjściowych. Ludzie byli przemęczeni walkami, mocno dawał się we znaki brak amunicji. W międzyczasie hitlerowcy zajęli Lędyczek. W tej sytuacji musieliśmy chwilowo przejść na całe linie i do obrony. Pod wieczór tego dnia zaczęły powoli napływać moździerze i artylerie. Wieczorem Jastrowie zostało zdobyte przez 4 Dywizję Piechoty i hitlerowcy wycofali się na północ. Sytuacja była już pomyślna. Niemcy pod nawałą naszej artylerii szybko zaczęli wycofywać się ze wsi Podgaje, pozostawiając tylko grupy osłonowe dla zyskania na czasie i zabezpieczenia ucieczki. Atakujący żołnierze wdarli się do Podgajów. Hitlerowcy zostali wybici lub wzięci do niewoli. Podgaje były w naszych rękach”.