Jastrowie jest niewielką miejscowością leżącą na skrzyżowaniu kilku tras, miejscem odpoczynku dla turystów i prężnie rozwijającym się ośrodkiem dla mieszkańców. Ma też swoją historię, a może legendę stworzoną przez Leona Kruczkowskiego w dramacie „Pierwszy dzień wolności”.
W trakcie zimowej ofensywy w 1945 roku wyzwalane były kolejne miejscowości na Pomorzu środkowym. Jastrowie zostało zdobyte 2 lutego, ale przebijające się z Piły oddziały niemieckie znalazły się na zapleczu frontu, opanowały rejon dworca i zagroziły miastu. Do jego obrony przystąpili żołnierze jednostki aprowizacji i polscy jeńcy wojenni wyzwoleni z oflagu II D w Kłominie. Wśród nich znalazł się dramatopisarz Leon Kruczkowski, który opisał te wydarzenia w dramacie „Pierwszy dzień wolności”. Powstał także film o tym samym tytule, który zrealizował Aleksander Ford.
Wśród starszych mieszkańców zdania co do prawdziwości przedstawionych zdarzeń są podzielone. Bronisław Fortuna, który pracował w Jastrowiu w warsztatach mechanicznych, pamięta Leona Kruczkowskiego. Jego zdaniem pierwszą noc po wyjściu z oflagu pisarz spędził na piecu u piekarza Wnuka. Twierdzi, że przedstawione w dramacie wydarzenia są prawdziwe, ale nie pamięta, by z wieży kościelnej do polskich żołnierzy strzelała Niemka Inga.
Robotnikami przymusowymi byli także Antoni Sulżyński, Gotfryd Lelewicz i jego żona Stanisława, którzy po opuszczeniu lagru udali się do miasta. Udało im się uniknąć poważnych kłopotów, a nawet śmierci, ale widzieli rozstrzelanie kilku Polek i wywóz na zachód jeńców rosyjskich. Ostatnie godziny przed wyzwoleniem spędzili w piwnicy domu przy ul. Mickiewicza (dziś siedziba nadleśnictwa). Schroniło się tu także kilku SS – manów. Po wyzwoleniu A. Sulżyński wskazał miejsce ich pobytu i pomógł tym samym w ich ujęciu. On jednak także nie pamięta strzałów z wieży. Dziwi go, że po rzekomym ostrzale wieży nie ma na niej żadnych śladów.
Leon Kruczkowski pisał do uczestników V Zachodniego Rajdu Studenckiego „Ziemia Złotowska i Wałecka”: „Nie zapomnijcie, Młodzi Przyjaciele, obejrzeć wieży kościelnej w Jastrowiu, z której strzelała Inga. Życzę Wam, byście Wy już nigdy nie słyszeli takich strzałów – strzałów rozpaczy, które brzmią jak strzały nienawiści”. Wciąż nie wiadomo jednak, czy mamy do czynienia z prawdą czy fikcją literacką.
Oprac. na podst. artykułu „Czy Inga Kroll strzelała naprawdę?” B. Dymarczyk, P. Piotrowski
Tygodnik Nowy 1.02.2005r.