Czesław Platt, radiotelegrafista w pododdziale artyleryjskim LWP
„Granicę przekroczyliśmy gdzieś koło Piły, gdzie zaczynały się umocnienia Wału Pomorskiego. Byłem wtedy ranny, po walkach o Warszawę. Było mi żal iść do szpitala i opuszczać swoich kolegów, więc dowódca przydzielił mi pracę przy radiu. Pamiętam, jak po tygodniowej walce o dwie małe miejscowości pole o szer. 1 km było tak usłane trupami, że ciężko było przejść. Mówi się, że na Monte Casino zginęło ok. 1000 żołnierzy, a na Wale Pomorskim kilkanaście tysięcy. Nasza artyleria zwykle stała na pierwszej linii. Działka trzeba było pchać, co nawet dla 6 – 7 osób nie było prostą sprawą. Do tego często trzeba je było pchać pod ostrzałem”.