Zmiana kolorystyki strony

Zmień kontrast kolorów wyświetlanej treści na stronie z pośród dostępnych opcji kolorystycznych. Kliknij wybraną parę kolorów by zmienić ustawienie.

Zmiana wielkości czcionki na stronie

Wspomnienia, dokumenty, cytaty, artykuły...

Wspomnienia Zbigniewa Iłowskiego – Przez wilcze doły


Na skrzyżowaniu dróg kołowych i żelaznych z Połczyna Zdroju do Mirosławca i ze Szczecinka do Drawska na ziemi koszalińskiej leży nieduże miasteczko o nazwie Złocieniec. W śródmieściu otoczony cienistymi drzewami stoi niewielki, wyciosany z pomorskiego kamienia obelisk, zwieńczony graniastosłupem, na którym rozpościera swe skrzydła polskie biały orzeł. Poniżej na tablicy wyryto słowa: Chwała poległym za Ojczyznę”. Pomnik ten 15 maja 1945 r. wznieśli mieszkańcy Złocieńca ku czci żołnierzy 1 Armii LWP poległych w walkach o przełamanie Wału Pomorskiego.

Fortyfikacje tzw. „Pommerstellung” były najsilniejszym ogniwem pomorskiej strefy obronnej w rozbudowanym szeroko systemie Nibelungów. Na dalekich przedpolach koryta Odry zamykały główne kierunki prowadzące w głąb III Rzeszy. Wał Pomorski składał się z trzech rubieży: pasa przesłaniania, głównego pasa obrony oraz pozycji ryglowej. Na 15-kilometrowym pasie natarcia 1 Armii LWP jeziora zajmowały 7,5 km, pozostały zaś teren zajmowały lasy i bagna. W tym terenie rozbudowano 45 betonowych schronów bojowych. Średnie nasycenie BSB wynosiło trzy na 1 km frontu, ponadto w rejonie miejscowości Nadarzyce  nieprzyjaciel przygotował potężny węzeł obronny przy szosie z Wałcza na północ 30 m od szosy ukryty był na morenowym wzgórzu dwupiętrowy bunkier o żelbetonowych ścianach grubości 1 m. Dolne piętro schronu dla ludzi, górne zaś miało tylko wyloty do obstrzału z przodu i z tyłu. W środku bunkra był pionowy tunel, na dole ukryta armata. Z góry tunel był nakryty stalową wieżą grubości 1 m. Ludzie ukryci byli w dole, czuwała tylko obserwacja. Gdy szosą jechały czołgi, załogi nie mogły zauważyć bunkra, gdy obok przejechało kilka czołgów, wtedy za naciśnięciem dźwigni w bunkrze z szosy wysuwały się automatycznie stalowe słupy schowane w szosie. Czołgi miały wówczas odcięty powrót. Woda spiętrzona w sztucznym zbiorniku zalewała szosę.

W Nadarzycach widziałem bunkry klasy I, trzypiętrowe o ścianach z żelbetonu o grubości 1,5 do 2 m. Szpital na 126 łóżek, świetlica wyłożona kafelkami, na ścianach mozaika, gaz w kuchni, elektryczność, radio. Bunkier stał około 200 m od rzeki Piławy. Na rzece tama mogąca dowolnie spiętrzać wodę i zalać okolicę od Szczecinka do Chojnic tj. 86 km. Główną pozycję wzmacniała też obrona typu polowego. Prowadzące na teren tory kolejowe zostały specjalnie zniszczone przez przecięcie każdego podkładu przy pomocy tzw. trałów kolejowych. Szosy zabarykadowane co kilkanaście metrów podwójnymi rzędami wbitych na sztorc kłodami drewnianymi między którymi znajdowały się zwały głazów i drobnych kamieni. Dukty i przesieki leśne zablokowano pościnanymi i zwalonymi drzewami wysokopiennymi, przy czym pnie tych drzew wystawały ponad ziemią 1 metr.

Na ten łańcuch obronny runęli żołnierze generała S. Popławskiego w mroźne, lutowy dni. 16 paplot. naszej dywizji bronił przeprawy przez Brdę i lotniska polowego w Bydgoszczy. Pozostałe trzy pułki uczestniczące w walkach o przełamanie Wału Pomorskiego w lutym i pierwszych dniach marca osłaniały działania wojsk I Armii w rejonach: Szwecja, Rudki, Mirosławiec, Złocieniec, Ostrowiec, Stare Resko, Kapice.

Bateria kpt. Mitrofiejewa zajęła stanowisko ogniowe przy szosie z Jastrowia do Szwecji a kompania plot. KM por. Siedowa po przeciwnej stronie drogi. Ziemia zamarznięta jak skała. Chcąc nie chcąc, trzeba było jednak okopywać działa i KM-y, bo w razie naloty mogłyby ulec zniszczeniu nie tyle działa, co przyrządy celownicze, dalmierze oraz lornety p.lotnicze. „Nad czwartym warkot silników” – wołał dyżurny zwiadowca. Niebo było wygwieżdżone, noc jasna. Od strony Zdbiczna słychać było strzały. Gdzieś daleko zawyła Katiusza, wypaliło działo, zaterkotał KM i posypały się pojedyncze strzały karabinowe. Ponad las wybiegła czerwona rakieta.

Drogą prowadząca w stronę baterii zbliżał się czołg. Błysnął światłami reflektora. Kompania por. Siedowa dała długą serię z cekaemów. Kule zabębniły po stalowym pancerzu. Janek Śliwiński skierował lufę 37-tki w stronę szosy. Nagle z plutonu dowodzenia nadbiegło 2 żołnierzy krzycząc: „Niemcy! Niemcy!” kompania Siedowa grała już wszystkimi cekaemami. Mitrofiejew i Siedow szybkim krokiem szli w stronę czołgu. Byli pewni, że mają przed sobą jakiś polski czy radziecki oddział pancerny. Gdy zbliżyli się, z ciemności wynurzyło się kilkanaście par rąk. Por. Siedow otrzymał uderzenie w głowę a na kpt Mitrofiejewa rzuciło się kilku fryców. Siedow rzutem ciała obalił napastnika na ziemię wołając: Niemcy! Niemcy!” i gnał co sił w nogach na stanowisko kompanii. Mitrofiejew usłyszał krzyk uciekającego Siedowa i w tym momencie poczuł piekący ból w piersiach i smak krwi w ustach. Por. Brzozowski krzyknął „Ognia!” Seria armaty unieruchomiła czołg, który ciągnął przyczepę samochodową ze szkopami. Przyczepę pociskami zapalającymi zapalili cekaemiści.

W polu między szosą a lasem trwał pościg. Jeńców było ośmiu: pięciu szeregowców, dwóch podoficerów i jeden oficer – hauptmann Wolfgang von Groote z 15 dywizji „Lettland” Przesłuchując go, dowiedziałem się, że miał on dwa czołgi. Jeden poprzedniego dnia utopił w Płytnicy, drugi miał lasami podejść pod Szwecję i rozbić sztab naszej armii. Nasi przeciwlotnicy udaremnili mu ten zamiar.

W tym czasie duże zgrupowanie Wehrmachtu wyrwało się z okrążenia w Pile i zaatakowało tyły armii odcinając je od I rzutu. Dowódca artylerii armii zabronił nam strzelać do celów powietrznych a pociski zostawić tylko na samoobronę. Pewnego dnia przez stanowisko 17 paplot przejechały oddziały niemieckie zdążające w kierunku Deutsch Krone (Wałcza). Szosa ze Szwecji do Wałcza była pod stałym obstrzałem artylerii niemieckiej. W okolicznych lasach pełno rozbitych oddziałów nieprzyjaciela.

Następnego dnia rankiem wynurzyły się z pobliskich lasów grupy niemieckich rozbitków i zaatakowały Szwecję. Walka trwała do godz. 12, wzięto do niewoli wielu Niemców. W okolicach Neufelde k. Mirosławca rozbite jednostki niemieckie wraz z czołgami zaatakowały miasteczko zajęte przez nasze wojska. Starosta miasta uchodzący za Polaka i noszący opaskę biało-czerwoną na rękawie, mówiący dobrze po polsku działał na rzecz Niemców wskazując ulokowane jednostki i strzelając do nich z ukrycia. Zdrajcę wykryto. Przy zrewidowanym znaleziono broń i niemieckie dokumenty. Wydano wyrok skazujący na kare śmierci. Powieszono go na przydrożnej brzozie, umieszczając na piersi tabliczkę z informacją za co został zabity.

Pułki naszej dywizji nieustannie osłaniały dywizje I rzutu nacierające w kierunku północno-zachodnim – na Wierzchowo, zwane przez naszych Pomorskim Lenino. Przed południem 1 marca 1945 r bateria sztabowa i kompania CKM plotn. Ulokowały się we wsi Schönfeld (Żeńsko daw. Borujsko), między Żabinem a Mirosławcem. O zmroku szef służby chemicznej, pełniący zarazem funkcje komendanta obrony naziemnej sztabu dywizji kpt K. Pawłow zarządził alarm. Uzbrojony oddział przeciwników zaatakował z pobliskiego lasu rejon zakwaterowania dywizji. Zorganizowaliśmy z żołnierzy kompanii CKM i baterii sztabowej grupę wypadową. Byłem w tej akcji strzelając ze znaleźnego niemieckiego karabinka z uciętą lufą. Przez całą noc przeczesywaliśmy las. Schwytano wielu jeńców. Jednego lejtnanta przesłuchiwałem osobiście. Stwierdził, że należy do dywizji „Barwalde”, i że dowodzi nią gen. Rittel von Theitel, którego później schwytali żołnierze por. R. Brzozowskiego.

Następnego dnia wybrałem się ze zwiadowcami na wybrane miejsce postoju dywizji. Wierzchowo i Mirosławiec były już w naszych rękach. W pięknym ogrodzie stał kilkupiętrowy pałac jakiegoś grafa. Tam postanowiłem ulokować sztab. Moi zwiadowcy wywlekli z przyległej zajezdni czarną karocę i ruszyli w poszukiwaniu trofeów.

W początkach marca 1945 r. pod naporem naszych wojsk pękła ostatnia zapora Wału Pomorskiego, tzw pozycja ryglowa. Biegnąca od Nadarzyc (Rederitz) poprzez Iłowiec – Świerczynę – Żabin – Borujsko – do Łowicza Wałeckiego. 15 i 16 paplotn. Dywizji osłania atakujące oddziały 2 Dywizji Piechoty, 1 Brygady Pancernej i 13 Pułku Artylerii Pancernej. Cały czas byliśmy w szykach bojowych piechoty i wojsk pancernych. Wykorzystując dogodne do obrony warunki terenowe, Niemcy w oparciu o Złocieniec oraz liczne jeziora, masywy leśne i wzgórza zorganizowali silny węzeł obrony obsadzając go liczną załogą. Próbowali oni złamać lub opóźnić natarcie 1 Armii LWP na kierunku kołobrzeskim. W miarę zbliżania się do miasta, potyczki z grupami osłonowymi nieprzyjaciela urastały do większych starć. 4 marca 1945 roku około godziny 11 jesteśmy na ulicach miasta. Wre walka uliczna. Piechurzy i pancerniacy zdobywają dom po domu, wypierając Niemców za Drawę. Jesteśmy w północnej dzielnicy miasta. Za rzeką Niemcy. Próby przedostania się na północny brzeg rzeki i opanowania części miasta nie przynoszą powodzenia. Ogień nieprzyjaciela, który obsadził okoliczne wzgórza uniemożliwia sforsowanie Drawy. Strzelają działa pancerne, nasze zenitki, cekaemy, czołgi. (…)

Walki o ostateczne wyzwolenie miasta trwały przez cała noc. 5 marca 1945 roku o świcie został złamany opór wroga. Złocieniec był wolny.

Mordercza bitwa o Wał Pomorski trwała 13 dni i zakończyła się pełnym zwycięstwem wojsk 1 Armii. Pochłonęła jednak wiele ofiar w ludziach i sprzęcie. Z tamtego okresu pozostała mi drobna pamiątka. Niebieski kartonik z orłem po środku.  W lewym górnym rogu napis: „Niech żyje wolna, demokratyczna Polska” w prawym: „Śmierć niemieckim najeźdźcom”. Naczelny wódz Armii Czerwonej marszałek Stalin rozkazem z dnia 14 lutego 1945 r wyraża wam ppor. Iłowski Zbigniewie podziękowanie za udział w walkach o zdobycie miast Złotów, Jastrów, Rederitz, Frydland Pomorski i innych miast Zachodniego Pomorza”

Źródło: Z. Iłowski. Ze wspomnień kombatantów – Przez wilcze doły. Trybuna Kędzierzyńskich Azotów Nr 8 (967)